Stół pradziadka
Agnieszka Słupek 2019-02-17
W moim rodzinnym domu stoi stół. Jeśli można powiedzieć o stole, że jest
wyjątkowy to myślę, że tak właśnie można go nazwać. Na pierwszy rzut oka
niepozorny. Zwykły drewniany, na czterech nogach. Przy jego prostokątnym
blacie mieści się do sześciu osób. Pod nim znajdują się dwie obszerne szuflady.
Toczone nogi to jedyny element dekoracyjny tego mebla. Myślę, że wiele osób
siedzących przy nim nie miało pojęcia o tym, że liczy on ponad sto lat. W czasie
zaborów mój pradziadek zajmował się stolarstwem. Spod jego ręki wyszedł nie
tylko ten stół, ale także szafy, komody, które do tej pory zdobią mój rodzinny
dom, ale także mieszkania innych osób. Jednak ja, chciałabym się skupić na
stole. Jedyne ślady jego użytkowania to delikatne pęknięcie na blacie. Przez te
wszystkie lata nie nadgryzły go korniki ani inne małe szkodniki. Dębowe drewno
zostało tak starannie wyszlifowane, że przesuwanie ręką po jego powierzchni
sprawia przyjemność. Rzadko kiedy ten stół jest nakrywany obrusem. Surowość
to jedna z cech, za którą mebel jest ceniony. Stał już w salonie, kuchni a nawet
na podwórku - podczas jednej z rodzinnych uroczystości i w każdym otoczeniu
jako pierwszy zwracał na siebie uwagę oraz był chwalony za swój wygląd. Jest
to mebel, który niesie za sobą historię i nadaje charakter miejscu, w którym się
znajduje. Siedząc przy nim, kilka pokoleń prowadziło rozmowy, spożywano
wspólnie posiłki, pito rano kawę. Czy można nazwać go zabytkiem? Przecież
przeżył dwie wojny. Czy w ogóle jeszcze zalicza się do współczesnego świata
designu?
Patrząc na mebel mojego pradziadka, zastanawiam się ile stołów przewija się w
ciągu naszego życia. Kupujemy coś nowego kiedy stare zepsuje się, lub kiedy się tym znudzimy. Zmieniamy przedmioty bo zmieniamy styl życia, bo zmieniają się
trendy, bo coś już nie pasuje. Wprowadzamy się do nowego mieszkania. Wybieramy stół. Jeśli mamy stół, przydadzą nam się i krzesła. Jedziemy do sklepu
meblowego, szukamy takich aby pasowały do stołu. Dostawiamy krzesła. Nie są jednak za wygodne, kupujemy więc poduszki. Najlepiej w kolorze dobranym do
zasłon powieszonych w salonie. To może jeszcze oprócz klasycznego białego obrusu, kupimy drugi też biały ale wykończony koronką, bo będzie idealnie pasował
do tej zastawy, którą zamówiliśmy ze sklepu internetowego. Na stole tej pani z Instagrama wyglądał świetnie, więc u nas też tak będzie.
Ciekawe tylko ile razy zdążymy zjeść obiad na naszym nowym stole. Ile razy wypijemy przy nim rano kawę i poplamimy przy tym obrus. Ile czasu minie,
zanim stwierdzimy, że potrzebujemy czegoś nowego, świeżego. Świat nas pogania, a my razem z nim pędzimy do sklepu. Ten pęd idealnie opisuje cytat: „Niczym
gęsi przymusowo tuczone, żeby powiększyć ich wątroby, z których robi się foie gras, jesteśmy pokoleniem urodzonym do konsumpcji. Gęsi ogarnia popłoch na
widok człowieka z metalowym lejkiem w dłoni, bo wiedzą, że za chwilę wciśnie im go w gardło. My natomiast walczymy o miejsce przy korycie, które zapewnia
nam niekończący się dopływ przedmiotów tworzących nasz świat.” Pochłania nas pęd, reklama, moda. Chcemy być pierwsi, chcemy mieć pierwsi. Ale ile
możemy posiadać krzeseł, stołów, obrusów, porcelanowych figurek lub książek obciążających regały? Czy w przesycie dzisiejszego świata nie widzimy zagłady?
A może nie chcemy jej zobaczyć. Przedmioty stały się czymś znacznie więcej niż tylko pomocnikami życia codziennego. Posiadanie jest pewnego rodzaju
prestiżem. Wyróżnieniem się, pokazaniem ile jest warte nasze istnienie. Kiedy ludzie zatracili ten element prawdziwości na rzecz iluzji wytwarzanej przez
konsumpcje?
Stół mojego pradziadka jest w pewnym sensie fenomenem designu. Do tej pory opiera się modzie i twardo stoi na swoich toczonych nogach. Co pozwoliło
mu przetrwać? Na pewno sentyment mojej rodziny. Historia, którą przedstawiłam to doświadczenia ludzi zebrane w ciągu całego wieku i przedstawione za
pomocą mebla. Jednak gdyby nie jego solidne wykonanie oraz dobrze dobrane materiały, już dawno skończyłby na wysypisku śmieci lub jako opał do kominka.
Czy nie tego potrzebujemy od współczesnego designu? Powoli zaczynamy nudzić się faktem, że otaczają nas te same przedmioty, mające ograniczoną
żywotność, wykonane z tanich materiałów, lądujące na górach śmieci, których nikt nie zutylizuje. Stół pradziadka może nas przed tym uratować. Stać się
odpowiedzią na problemy świata w XXI wieku. Ekonomiczne, ekologiczne i estetyczne. Pomocą dla ruchów wyznających idee życia slow. Oczywiście
niekoniecznie musi to być stu letni stół. Możemy posłużyć się nim jako inspiracją do tworzenia i nadania prawdziwego sensu rzeczom, które nas otaczają.
Witaj Przybyszu ….
Siądź wygodnie, wsłuchaj
się w odgłosy lasu, szum
wody, świergot ptaków…..